środa, 2 czerwca 2010

No Logo

Na początek słówko o metkach – nie będziemy metkować, podpisywać co, z jakiego sklepu, czyje i gdzie kupione. Nie dlatego, że metkowanie jest be, po prostu wolimy zdjęcia bez elementów reklamowych i stąd nasze dzisiejsze hasło programowe: „No Logo”. Oczywiście wyjątkiem są rzeczy wspaniałe, niepowtarzalne i jedyne, gdzie wypada podpisać spod czyich rąk wyszły. Poza tym spory zbiór naszych ubrań pochodzi z pchlich targów, lumpeksów czy ciuchowych wymian i właściwie nie sposób odnaleźć gdziekolwiek drugą taką samą rzecz. Dlatego, po wtóre, nie metkujemy. :)


Dzisiejsze zdjęcia miały być miejskie – wyszły sentymentalne. Podziałał chyba klimat starówki. Idąc tym tropem, następnym razem gdy będziemy chciały miejskiej dżungli, wybierzemy się do zoo. Wszystko, prócz butów, to skarby porzucone i znalezione po raz drugi (a kto wie, może nawet trzeci). Spódnica pochodzi z najtańszego lumpeksu jaki znam – w dniu jej kupna nie wydałam nawet całej złotówki. Wymagała trochę pracy – nie mojej, ale całe szczęście mam zdolną mamę. Efekt wydaje się całkiem przyzwoity, zwłaszcza z paskiem, który nieco szlifuje surowe wykończenie spódnicy. Koszulka – klasyk nad klasykami – biała, prosta, najlepsza. Szukałam takiej parę lat. W końcu znalazłam w ulubionym sklepie.
Ania




fot. Sofia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz